Odkrywając ukazywane nam przez Rakhę miejsca i poznając mieszkańców tej niezwykłej metropolii, z łatwością zauważymy, że autor, poza tym że jest pisarzem, reportażystą, poetą, jest również fotografem. Obrazowe opisy miasta mistrzowsko oddają charakter portretowanych miejsc i pozwalają na zaludnienie ich prawdziwymi, żywymi postaciami. Postaciami barwnymi i różnorodnymi – zarówno pod względem wyglądu i zachowania, jak i tradycji oraz środowisk, z jakich się wywodzą. Większość z nich łączy jednak co najmniej jedno wspólne przeżycie – śmierć członka rodziny. A także pamięć o strasznej, wyniszczającej wojnie, która zamieniła jedną z najwspanialszych aglomeracji Bliskiego Wschodu w kupę gruzu z wszechobecnymi widmami męczenników i z niezliczonymi obozami dla uchodźców ze wszystkich krajów arabskich. Bejrut jest gdzieś tam…
Ciała paradują z determinacją przekraczającą granice przełamywania tabu. Świadomość ciała w Libanie znacznie oddala to miejsce od Europy, jednakże wszystko inne pragnie przekonać cię, że w niej jesteś.
Przechadzka w pobliżu zbudowanego przez Haririego deptaka sprawia, że czuję się jak w studiu reklamowym. Nieco później, skręcając z tyłu Sahat al-Burdż (znanego jako plac Męczenników) i mijając samotnie ruiny romańskie (jednocześnie próbując przypomnieć sobie nazwę spółki Solidiere, która realizowała plan odbudowy), przywołam słowa moich egipskich kolegów: „Jest coś w Bejrucie, co każe ci czuć się gorszym”.
(Mój przyjaciel nubijskiego pochodzenia mówi, że szok kulturowy, którego nie doznał w Anglii czy Hiszpanii, był dla niego poważną przeszkodą w Bejrucie – „Po raz pierwszy odczułem, że jestem czarny” – powiedział).
To tak, jakbyś bezustannie rywalizował z siłą, której nie jesteś w stanie sprostać. Każdy obserwuje każdego znad libańskich flag – obrusów.
Książki
Książki