Kobieta – kiedyś mała dziewczynka ciekawa świata, pełna wyobraźni, uczona, że „dziewczynkom tak nie wypada”, z kompleksami, lub świadoma swej wartości; z czasem żona, matka, przyjaciółka, piastunka domowego ogniska lub oddająca się własnej karierze bizneswomen. Jaka jest współczesna kobieta? Jakkolwiek nie brzmiałaby odpowiedź, po lekturze książki „Jestem kobietą”, stwierdzam, że jestem dumna z tego (wbrew wszelkim trudnościom, jakie niesie ze sobą kobiecość), że ostatnia para moich chromosomów to XX, że jestem kobietą…
Gdybym miała w kilku tylko słowach określić jaka jest książka „Jestem kobietą” autorstwa Moniki Gajdzińskiej, na pewno powiedziałabym, że jest do granic możliwości szczera, wzruszająca i prawdziwa. Kiedy zasiadałam do jej lektury, wiedziałam co prawda, że składają się na nią prawdziwe historie kobiet należących do sopockiej grupy wsparcia, ale nie przypuszczałam, że aż tak bardzo poczuję ową prawdę i magię opowieści. Każda z pięciu opowiedzianych historii kobiet jest inna i krąży wokół innego punktu zwrotnego – raz jest nim porażka zawodowa, ból fizyczny, rozstanie, ciężka choroba, innym razem śmierć bliskiej i ukochanej osoby. Wszystkie jednak łączy jeden wspólny mianownik – cierpienie (różnie rozumiane) i trudne momenty życia, które przecież nieobce są nikomu z nas.
Czytając słowo po słowie, stronę po stronie czułam, że dotykam niezwykle intymnej sfery życia kogoś mi zupełnie nieznanego (w końcu obce mi kobiety postanowiły podzielić się ze mną swoimi bolesnymi doświadczeniami) – dotykam najbardziej skrytych kobiecych myśli, najgłębszych emocji i uczuć. Przechodząc do kolejnych stron wiedziałam już, że wcale nie są mi obce, że łączy mnie z nimi naprawdę wiele.
Jestem kobietą. Mogę wiele zmienić. Mogę kaprysić, chcieć czegoś albo nie chcieć, wybierać, śmiać się i bawić. Wtedy tego nie umiałam. Bywam smutna albo szczęśliwa i nie muszę się z tego tłumaczyć.
Książka pod wieloma względami jest wyjątkowa, ale dla mnie najważniejsze jest to, że mimo swojej bolesnej prawdy o nieprzewidywalności losu i wszelkich problemach dnia codziennego, zawiera w sobie ogromny ładunek nadziei i inspiracji. Pokazuje na przykładzie bohaterek „Jestem kobietą”, jak silne – my kobiety – potrafimy być, jak pięknie umiemy walczyć o siebie, naszą rodzinę i jak wiele odwagi, w zmaganiach z przeciwnościami, mogą wykrzesać z nas inne kobiety, pozwalając dostrzec to, czego same niekiedy nie jesteśmy w stanie zauważyć, wypierając z siebie wszystkie przejawy „złego”.
Monika Gajdzińska, zgrabnie władająca słowami, doskonale zadbała o to, by w każdej historii najważniejsza była jej bohaterka i emocje. Pięknie przedstawiła zawiłości losu, pokazując sedno opowieści i pozwalając czytelnikowi na samodzielne wyciągnięcie wniosków. Treść i znaczenie książki bardzo ładnie podkreślają fotografie Tomasza Stefunko, który uchwycił kobiety w wymownych pozach, sięgając do ich emocji i myśli.
Nie podejmuję się już zadań przekraczających moje możliwości. Nie jestem przecież sama i nie muszę wykazywać się nieprawdopodobną wiedzą czy siłami życiowymi, żeby sprostać każdej sytuacji. Uczę się właściwej miary i wagi rzeczy. Jeśli czegoś nie jestem w stanie zrobić, to nie robię.
Mój egzemplarz książki „Jestem kobietą” przyjemnie pachnie jeszcze świeżością i farbą drukarską, a okładka z widniejącą na niej mandalą, cicho szepce o tym, jak pozorny chaos przybiera harmonijną formę, dodając otuchy i wzmacniając najsłabszego. Mój egzemplarz od dziś, czyli od chwili, w której zrozumiałam, jak ważna to książka – nie tylko dla kobiet – znajdzie zaszczytne miejsce w domowej biblioteczce. W końcu nie każda książka tak mocno oddziałuje na emocje i sprawia, że po wytarciu oczu mokrych od łez, pojawia się nadzieja i wiara, że człowiek może zdziałać tak wiele.