W dniu 17 maja 2012 r. w znanej w literackich kręgach warszawskiej księgarni/kawiarni Czuły Barbarzyńca miał miejsce wieczór autorski, dotyczący mojej debiutanckiej książki „Złudzenia, nerwice i sonaty„.
Spotkanie wymyślone i zorganizowane przez Tomasza Brzozowskiego było dla mnie bardzo osobliwym doświadczeniem, głównie z racji tego, iż przeżywałam tego typu wystąpienie po raz pierwszy w życiu. Szłam w kierunku Czułego warszawskim Powiślem „z duszą na ramieniu” i pełna obaw, choć – dzięki troskliwym znajomym – wzmocniona lampką białego wina. W myślach szykowałam odpowiedź na pytanie, które wiedziałam, że się pojawi: „W jakim stopniu książka stanowi prawdziwy opis z życia autorki?”. Wiele osób, w mniej lub bardziej zawoalowany sposób pytało mnie już o to, głównie z uwagi na – „skandalizujące” jak to ktoś określił – fragmenty (orgazmy, stosunki damsko-damskie i damsko-męskie). Goście przybyli w licznym gronie, pojawiły się nawet osoby, których się nie spodziewałam, między innymi przyjaciółka z czasów liceum, pierwowzór powieściowej postaci o (autentycznym z resztą) pseudonimie Gizmo, której nie widziałam od ponad 10 lat (przebywa za granicą). Dodam też, że wśród obecnych był pierwowzór innej, bardzo ważnej postaci, która przewija się przez powieść. Tym, którzy już przeczytali książkę mogę zdradzić, iż chodzi o kobietę niebywałej urody… Wieczór prowadziła moja wspaniała wydawczyni – Sylwia Drożdżyk-Reszka, rozpoczynając od wprowadzenia w tematykę książki i miłych słów na temat autorki. Fragmenty powieści przeczytała świetna i wszystkim znana aktorka – Katarzyna Herman. Jako pierwszy został zinterpretowany (w improwizowanym duecie z jednym z gości) fragment opisujący kłótnię głównej bohaterki z mężem w scenerii Sycylii. Kolejny fragment dotyczył marzeń Andżeliki o lalce Barbie (której nigdy nie dostała, co okazało się zdarzeniem traumatycznym w jej życiu). Nie miałam na tyle odwagi, aby do przeczytania wybrać któryś z bardziej pikantnym fragmentów, może dlatego, że nie chciałam krępować obecnego na sali męża, który dzielnie mnie fotografował. Zaczęły padać pytania, jako pierwsze oczywiście to, o którym wspomniałam powyżej. Jako autorka mam jednak ten przywilej, że nie muszę tłumaczyć swojej opowieści i dywersyfikować przed czytelnikami prawdy od fałszu – mogę powiedzieć tylko tyle, że budowałam postać zaczynając od siebie, dając jej bardzo wiele własnych przemyśleń i przypisując wydarzenia ze swojego życia, jednak absolutnie nie wszystko, co opisuje książka zdarzyło się naprawdę, i w dodatku nie powiem co… Kobieta o której myślałam pisząc, to ktoś o wyjątkowej aparycji, piękna kobieta o pozornie idealnym życiu, głęboko nieszczęśliwa, zalękniona, czekająca aż „zdarzy się coś”, coś pozytywnego co odmieni jej życie. Nudna biurowa praca i monotonia codziennych obowiązków wydaje się być nie do przełamania, mimo tak wielu możliwości, jakie – chyba pozornie – zdaje się oferować dzisiejszy świat. Wieczór przebiegł w sympatycznej atmosferze i dyskusji o kondycji dzisiejszych kobiet w porównaniu do poprzednich pokoleń, które w książce reprezentują matka i babka bohaterki. Kiedy już skończyłam podpisywać egzemplarze (cóż to za wielka przyjemność!), usłyszałam kilka bardzo ciekawych opinii o książce, o bohaterce, a wielu gości sącząc wino wymyślało, co dalej mogłoby się wydarzyć w życiu Andżeliki. Zdradziłam bowiem , że myślę o ciągu dalszym…
Niektóre pomysły być może wykorzystam!
Tekst: Sylwia Zientek
Zdjęcia: Mariusz Szymczuk